Sformatuj poniższy tekst:
1. Autor: Times
Roman, 16 p, pogrubienie, wyrównanie do lewej strony.
2. Tytuł: Trebuchet
MS, 20 p, pogrubienie, kolor czcionki niebieski, wyśrodkowanie.
3. Słowo „fragment”:
Times Roman, 14 p., pochylenie, wyśrodkowanie
Tekst podstawowy:
4. Teksty mówione przez
bohaterów umieść w odrębnych akapitach.
5. Tekst: Times
Roman, 18 p.
6. Interlinia w tekście:
1,5.
7. Wcięcia we
wszystkich akapitach: 1 cm.
8.Wyrównanie
obustronne.
Lucy Maud Montgomery
Ania z Zielonego Wzgórza
fragment
Gilbert Blythe nie przywykł starać się
bezskutecznie o to, by któraś z dziewczynek zechciała nań spojrzeć. Musi
spojrzeć nań ta czarnowłosa Ania Shirley o spiczastym podbródku
i wielkich oczach, jakich nie miała żadna inna uczennica w całym Avonlea.
Nagle wychylił się w stronę przejścia pomiędzy ławkami, pochwycił koniec
jednego z długich warkoczy Ani, pociągnął ku sobie i zawołał
przenikliwym szeptem: – Patrzcie! Marchewka! Marchewka! Wtedy dopiero
Ania rzuciła nań mściwe spojrzenie. I nie tylko spojrzenie. Zerwała się
z miejsca, a wszystkie jasne jej rojenia pierzchły w jednej chwili. Oczy
jej gorzały gniewem, lecz prawie natychmiast przygasiły je łzy
wściekłości i upokorzenia. – Ty wstrętny chłopcze! – zawołała
gwałtownie. – Jak śmiałeś!... A potem – trzask! – Ania cisnęła swą
tabliczką szyfrową w głowę Gilberta, cisnęła z taka siłą, ze tabliczka
pękła... Szkoła rada była każdemu niezwykłemu zdarzeniu. A to było coś
bardzo niezwykłego. Każde z dzieci zawołało „o!” z przerażeniem
i zachwytem równocześnie. Diana otworzyła usta i oniemiała, Ruby,
skłonna do łez, zaczęła płakać. Tomek Sloane puścił swój zaprzęg koników
polnych, przyglądając się tej scenie z otwartymi ustami. Pan Phillips
wielkimi krokami zbliżył się do Ani położył swą ciężką dłoń na jej
ramieniu. – Anno Shirley, co to miało znaczyć? – spytał surowo. Ania nie
odpowiedziała ani słowa. Było to zbyt wielkie kazać wyznać biednemu
dziecku wobec całej szkoły, że nazwano ją „marchewką”. Ale Gilbert
Blythe wystąpił odważnie: – To moja wina, proszę pana. Ja jej
dokuczyłem. Pan Phillips nie zwrócił uwagi na te słowa. – Przykro mi
bardzo, że jedna z moich uczennic okazała taki mściwy charakter i
gwałtowność – rzekł uroczystym tonem, jak gdyby sam fakt należenia do
jego uczniów powinien był zniszczyć w zarodku wszelkie złe instynkty w
sercach młodziutkich, niedoskonałych śmiertelników. – Aniu, stań przed
tablicą. Pozostaniesz tam resztę popołudnia! Ania stokroć wolała zostać
wysmaganą biczem niż znieść tę karę, która przy jej wrażliwym
usposobieniu równała się policzkowi. Posłuchała jednak, blada,
osłupiała. Pan Phillips, wziąwszy kredę do ręki, napisał na tablicy nad
jej głową: „Andzia Shirley ma bardzo brzydki charakter. Andzia Shirley
powinna starać się panować nad swą złością” i następnie odczytał głośno
te wyrazy tak, by nawet najmłodsi, którzy jeszcze nie umieli dobrze
czytać, mogli to zrozumieć. I Ania stała resztę popołudnia z tym napisem
nad głową. Nie płakała jednak ani nie pochyliła głowy. Gniew w jej duszy
wrzał jeszcze zbyt silnie i dodawał jej sił w tym strasznym upokorzeniu.
Z palącymi policzkami gniewnie odtrącała spojrzenia Diany, pełne
oburzenia ruchy głowy Karola Sloane i złośliwy uśmiech Józi Pye. Na
Gilberta ani spojrzała. Nigdy już nań nie spojrzy! Nigdy nie przemówi do
niego!
|